niedziela, 9 lutego 2014

2. Powrót?


       Hogwart musiał zostać jak najszybciej ewakuowany. Trzeba było natychmiast rozpocząć prace restauracyjne. Część osób aportowała się z Zakazanego Lasu, a część wyjeżdżała pociągiem. Harry wraz z Weasley'ami jechał pociągiem. Radość, którą czuli z powodu zakończenia bitwy, była przytłoczona przez smutek spowodowany żałobą po śmierci Freda i innych. Ginny przesiedziała całą podróż wpatrując się w krajobraz za oknem nieobecnym wzrokiem z ogromnymi oczami, trzymając Harry'ego za rękę. Pani Weasley szlochała w ramionach męża, który starał się ją pocieszać. George próbował wyłamać sobie palce. Bill, Fleur i Charlie cicho rozmawiali w kącie. Hermiona siedziała, oparta o Rona i obserwowała wszystkich.
    Tuk-tuk-tuk, turkotały rytmicznie koła pociągu. Coraz wolniej i wolniej, aż wreszcie wszyscy usłyszeli świst hamulców. Wszyscy usłyszeli, bo w całym pociągu nie można było usłyszeć żadnego hałasu. Nikt nie wychodził na korytarz. Nie kursował wózek z przekąskami, nie wiadomo było nawet czy prowadząca go czarownica przeżyła.
    Masa ludzi wytoczyła się z pociągu. Pomagano sobie nawzajem, nawet nieznajomym, z bagażami. Żegnano się, tłum zaczął się rozchodzić. Harry chciał szybko pożegnać się z Weasley'ami i dotrzeć do domu przy Grimauld Place 12. Powiedział więc szybko i cicho:
- No to... do widzenia.
- Co?! - spytała ze złością Ginny
- Co? - powtórzyła nieprzytomnie pani Weasley
- Ymm, no bo, jaa... - zaczął się jąkać chłopak
- Chciałeś pojechać do domu Syriu... swojego. No tak, twojego domu, gdzie jesteś tylko ty. Znowu - wysyczała Ginny, akcentując słowa "twojego" i "ty". Nie była zdolna do ukrywania emocji po tym wszystkim, co ostatnio przeszła.
- Nie, tto znaczy taak, tylko...
- Harry - jęknęła pani Weasley - wiesz, że jesteś dla mnie jak syn. Już od dawna. Nie zmuszaj mnie do pogodzenia się z utratą kolejnego - w jej oczach pojawiła się wilgoć.
- Ja... nie wiem, czy powinienem - powiedział, spoglądając na Ginny
- Na mnie patrzysz? Mnie pytasz o zdanie? Jaka miła odmiana! Wiesz, widziałam cię przez jakieś trzy dni, co z tego, że pierwszego niemal nie umarłeś! Starczy na następnych kilka lat, prawda?! Po co mną zajmować sobie głowę, idź, poganiaj sobie po jakichś lasach albo Bóg jeszcze wie gdzie i zostaw mnie tu! Idź, no idź! Na co czekasz?! - wrzeszczała Ginny, aż w pewnym momencie Ron rzucił się na nią, łapiąc ją wpół, w obawie, że rzuci się ma Harry'ego.
- Opanuj się, siostruniu, co? - rzucił Ron z ironią w przerwie między próbami złapania oddechu.
- Och, widzę, że wszyscy przeciwko mnie. Mogłam się tego domyślić. Powiedz coś złego na pana Pottera, a nawet rodzina się od ciebie odwróci - mówiła nadal z wściekłością, ale ręce położyła na biodrach, aby się uuspokoić. Tymczasem Harry podszedł do niej i spojrzał jej głęboko, głęboko w oczy
- Nie myślisz tak - stwierdził, nie zapytał
- Mam szesnaście, nie sześć lat. Nie działasz już tak na mnie - twierdziła, ale mówiła coraz spokojniej.
- Pani Weasley, czy znajdzie się dla mnie jakiś kącik w Norze? - spytał Harry, a kobieta po prostu przytuliła go w odpowiedzi.
Do Nory dostali się jednym z wielu ministerialnych samochodów, czekających na parkingu King Cross na pasażerów pociągu z Hogwartu. Nikt się nie odzywał, a każdego nachodziły ponure myśli. Ginny dodatkowo czuła się podle z powodu swojej napaści na chłopaka, chociaż udawała jeszcze obrażoną. Blefowała. Spojrzenie jego zielonych oczu działało na nią uspokajająco i napawało ją dziwną nadzieją i pewnością, że wszystko będzie dobrze. A tego przecież potrzebowała teraz najbardziej.
    Kuchnia zapełniła się w mgnieniu oka mnóstwem osób. Pan Weasley, ze względu na oczywistą niedyspozycję swojej żony, zaczął rozdzielać sypialnie. Wychodząc najwyraźniej z założenia, że będą potrzebowali swojego towarzystwa, oddzielne pokoje otrzymały tylko małżeństwa. Poza tym Harry, Ron i George mieli spać w jednym pokoju, Percy i Charlie w drugim, a Ginny i Hermiona w następnym. George tylko dowiedział się, dokąd ma iść, poszedł tam i natychmiast się położył. Nie spał. Myślał. Wspominał. Analizował. Cierpiał.
   Reszta rodziny zgromadziła się wokół stołu. Powoli rozlegało się coraz bardziej uciążliwe burczenie w wielu brzuchach. Ginny wstała i weszła do spiżarni. Z powodu kilkudniowej nieobceności gospodyni i jej nawyku gotowania na bieżąco, spiżarnia świeciła pustkami lub, jak kto woli, straszyła nieświeżością półproduktów. Dziewczyna tylko sobie znanymi sposobami i zaklęciami udało się znaleźć w niej coś jadalnego i przygotować z tego, przy skromnej pomocy Hermiony, skromny posiłek dla dziesięciu osób.
   Kiedy wszyscy się najedli, a naczynia cicho brzękały w zlewie, poinstruowane różdżką Ginny, zdecydowano się na pójście spać. Hermiona udała się wraz z Ginny do ich pokoju i obie zabrały się za wieczorną toaletę. Kiedy rudowłosa dziewczyna wyszła z toalety ubrana w miętową koszulkę i szorty, jej przyjaciółka już spała, najwyraźniej zmęczona przeżyciami dnia. Postanowiła pójść z jej ślady. Przez kilkadziesiąt minut przekręcała się z boku na bok, aż wreszcie pogodziła się z tym, że nie zaśnie. Zeszła więc po cichu, starając się nikogo nie obudzić. Usiadła na fotelu w salonie przed kominkiem, rozpaliwszy przedtem ogień zaklęciem. Wpatrywała się w płomienie i czuła się winna, że potrafi się śmiać i krzyczeć, gotować i dbać o siebie i najbliższych; robić wszystko, a nie opłakiwać Freda. Nagle znalazła się w zupełnie innym pokoju, z białymi ścianami i bez żadnych mebli, oprócz fotela, z którego zerwała się, by przygotować się do ewentualnego ataku, a wtedy i on zniknął. Niespodziewanie poczuła, jakby ktoś zanurzył jej ciało w lodowatej wodzie. Przed sobą zobaczyła podobną do swojej płomiennorudą czuprynę, choć była ona trochę przytłumiona, jakby patrzyła na nią przez mgłę.
- Siostrzyczko - krzyknął właściciel czupryny
- F... F.... Fred? - wyjąkała
- Właściwie to duch. Hu-hu! - roześmiał się, niby to próbując ją wystraszyć.
- Co ty robisz tutaj, w... hm... - zastanowiła się
- W twoim śnie. Chciałem cię odwiedzić, bo to ty tutaj jesteś jedyna normalna, która trochę mnie pożałowała, co mi schlebia - rzekł, przyjmując śmieszną, prowokacyjną pozę - ale teraz już dajesz sobie radę, a nie zostawiasz cały świat, bo mi się coś stało. No proszę cię. To niepoważne. Harry miał naprawdę fajne przemówienie - mrugnął - to my tu jesteśmy szczęściarzami. Nie mąćcie nam szczęścia tym, że będziemy musieli się o was martwić. Tymczasem jednak - nadstawił ucha - ktoś się do ciebie zbliża, więc obudź się, Ginny, pobuuuu... - reszta słowa została we śnie, bo Ginny niespodziewanie ocknęła się.
- Nie śpisz? - spytał Harry, ziewając.
- Nie mogę - odparła - Słuchaj Harry, prze... - nie skończyła, bo chłopak zamknął jej usta pocałunkiem.
- Nie przepraszaj. To ja jestem winny. To ja cię przepraszam. Zresztą i tak wiem, że nadal na ciebie działam - uśmiechnął się, przysiadając na krawędzi fotela, ale osunął się z niej teatralnie na podłogę, gdy Ginny trafiła go poduszką, wołając:
- Zarozumialec!
- Taak? - wysapał, nie mogąc złapać tchu - To mi powiedz, że nie mam racji.
- No dobra - przyznała, moszcząc się wygodnie w jego ramionach - Masz
Po kilku chwilach obydwoje zasnęli, ale Ginny wydawało się, że będąc jeszcze na jawie, znów zobaczyła Freda, ale tym razem trzymającego kciuki w górze.
    Następnego dnia oficjalnie rozpoczęły się wakacje. Z Hogwartu przybyły sowy z informacją, że nie wiadomo, czy rok szkolny zacznie się we wrześniu i czy w ogóle się odbędzie. Dołączony był jeszcze dodatkowy liścik z prośbą o potwierdzenie ewentualnego przybycia, aby można było ustalić, dla ilu uczniów trzeba przygotować sypialnie i sale lekcyjne. Ginny i Hermiona nie przejęły się tym zbytnio i szybko odesłały twierdzącą odpowiedź. Ron i Harry mieli, niestety, nieco większe obiekcje.
- Minął już rok. Pewnie połowy rzeczy już nie pamiętam, a miałbym zdawać owutemy? - pytał retorycznie Ron. Dla niego sprawa byłaby zupełnie prosta, gdyby poparł go Harry. Ten niestety miał wątpliwości, gdyż gdyby nie wrócił do szkoły, oznaczałoby to praktycznie kolejny rok rozłąki z Ginny, a gdyby wrócił, byliby na jednym roku i spędzali raze naprawdę mnóstwo czasu.
- Harry, ty chyba nie myślisz... - zaczęła Hermiona, patrząc na Harry'ego. Ten w odpowiedzi wzruszył ramionami - Przecież ja wam pomogę, Ginny wam pomoże... Nadrobimy, nie ma się co martwić!
- Hermiono, ja już chyba po prostu nie potrafiłbym wrócić ot tak do szkoły. Ron ma rację nie uważasz? My nigdy nie należeliśmy do orłów - powiedział, a Ron ochoczo pokiwał głową - a twoja pomoc nie zawsze wystarczy, tymbardziej do zaliczenia owutemów.
- A czy pomyślałeś o tym - wysyczała już wyraźnie poirytowana Hermiona - co wy niby będziecie robić bez ukończonej szkoły?
- Myślałem, ale nic nie wymyśliłem. Powiedz mi tylko, jaką mam gwarancję, że gdy skończę szkołę, znajdę pracę?! - spytał chłopak ze złością.
- Na pewno większą! - krzyknęła Hermiona
- Ktoś by mi się przydał do pomocy w sklepie - powiedział siedzący akurat w kuchni George grobowym głosem - Ja również nie skończyłem szkoły, a nie narzekam na brak pracy.
- A...al...ale - wyjąkała Hermiona. Ginny wciąż stała, wpatrzona w jeden punkt. Chłopcy mieli nieodparte wrażenie, że argumentów za i przeciw jest tyle samo, ale te "za" są rozsądniejsze i mogą być bardziej przekonujące dla państwa Weasley'ów.
    Mieszkańcy Nory podzieli się na dwa obozy - tych, którzy popierali decyzję Rona i Harry'ego i tych, którzy się jej sprzeciwiali. Bil, Charlie i George nie mieli nic przeciwko porzuceniu szkoły, Percy wraz z Hermioną i państwem Weasley za nic nie chcieli na to pozwolić. Wyjątek stanowiła Ginny. Była kimś w rodzaju mediatora, próbowała podjąć właściwą decyzję i rozumiała argumenty obydwu stron. W końcu jednak nawet pewność Rona została zachwiana. Żaden z nich nie mógł podjąć ostatecznej decyzji.
   Wakacje mijały powoli, lecz nieubłaganie. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że jeśli wkrótce nie wyślą odpowiedzi, to decyzja podejmie się sama. Hermiona była najbardziej zdesperowana: próbowała zmusić Rona płaczem, krzykami, groźbami, ale także słodkimi obietnicami cudownego czasu, który spędzą w Hogwarcie.
- Nie powiesz mi chyba, że nie tęsknisz za Hagridem? - pytała słodkim głosikiem - Pamiętasz, jak go we trójkę odwiedzaliśmy, jak było cudownie... - wspominała, a kiedy Ron nie reagował, przechodziła do płaczu - No tak! Bo ty to nic nie rozumiesz! Nikt i nic się dla ciebie nie liczy! Tylko ty! Zawsze tylko ty!
- Mam już dosyć! - krzyknął pewnego razu Ron - Byłem pewien, co mam zrobić, dopóki wszyscy nie zaczęliście mi doradzać! Jestem dorosły! Sam o sobie decyduję i teraz decyduję, że nie wracam! Rozumiesz?! NIE WRACAM! - ryknął i wybiegł z pokoju. Hermiona przybrała zrezygnowany wyraz twarzy i szybko otarła nos i oczy
- Niech to Merlin ściśnie. Chyba faktycznie już go nie przekonam.
- Ale... ty.. ty płakałaś, przed chwilą... - jąkął wstrząśnięty Harry
- Och, na litość, naprawdę myślisz, że wszystkie kobiece łzy są prawdziwe? - spojrzała na niego rozbawionym wzrokiem - Przecież gdybym była na prawdę taką histeryczką to sama bym ze sobą nie wytrzymała.
- Pozbawiłaś mnie ostatecznej broni, Hermiono - mruknęła Ginny ponuro. Siedziała na podłodze po turecku i przyglądała się biernie wysiłkom przyjaciółki.
- Ginny, ja już go nie przekonam. A oni... zawsze podejmują tę samą decyzję, prawda? - spytała, a Harry pokiwał smutno głową w odpowiedzi.
- Przepraszam, Ginny - wyszeptał, ujmując jej dłoń - Nie wracam - szepnął, gdy pani Weasley, która już widocznie dowiedziała się o decyzji Rona, bo była cała we łzach, weszła do pokoju - Nie wracam - powtórzył głośniej, by i ona usłyszała, a tym sposobem doprowadził do łez trzy najważniejsze kobiety w swoim życiu.

5 komentarzy:

  1. Ale ta Ginny ma słabe nerwy :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajna notka. Fajny Ginny miała sen w życiu bym się nie spodziewał takiego obrotu spraw.Niemoge się doczekać rozwoju sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba :) Pisz dalej, a w wolnej chwili zapraszam do mnie:
    http://fanfiction-hp-cynthia-jones.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetna notka, na prawdę. Jak Ginny przyśnił się Fred to bylo na prawdę cudowne. <3 Trzyma kciuki do góry (y) Okey, więc... życzę Ci weny i z iecierpliwością czeka m na NN!
    Mogłabyś mnie poinormować ? Będe wdzięczna ;)
    http://ginny-i-harry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń